Arkady S. Arkady S.
470
BLOG

Wieszcz

Arkady S. Arkady S. Kultura Obserwuj notkę 0

 

W chwili, gdy piszę te słowa, w najlepsze trwa koncert inaugurujący coś tam. Ja akurat koncertu nie śledzę, siedzę sobie słuchając nokturnu f-moll op. 55 nr 1 niejakiego Chopina i rozmyślam nad czymś co dziś widziałem.

           Mianowicie – widziałem dzieło wieszcza.

           Nie wiem czy i wy tak macie – ja bardzo często marzę o tym by żyć w tzw. ciekawych czasach. Ale nie mam na myśli takich ciekawych czasów jak teraz – dla mnie jakieś finansowe kryzysy, podpisanie tej czy innej umowy… dla mnie to nie historia tylko nudziarstwo. Przykro mi. Facet podpisujący piórem jakiś świstek – to nie historia tworząca się na moich oczach. To nudziarstwo. Nie wiem czy dzieliłem się tym z wami – jeśli nie, to teraz się dzielę – ale uważam, że traktowanie dyskursu historycznego w taki sposób jak ma się to teraz, jest śmieszne. Każdy papier natworzony u nas, w Unii, w Parlamencie tego Nowego Babilonu czy za oceanem, każdy świstek z nazwiskiem jakiegoś Hermanna czy innego Nicolasa albo Angeli… to ma być rzekomo historia. Tworząca się historia.

           Powiem tak…

           Papier nie ma żadnej wartości. Umowy międzynarodowe nie mają żadnej wartości. Ustalenia bilateralne i multilateralne nie mają żadnej wartości. Traktaty akcesyjne i sojusznicze nie mają żadnej wartości. Gwarancje pomocy na wypadek wojny nie mają żadnej wartości. Nie mają jej teraz, nie będą jej miały w przyszłości i nigdy nie miały jej i dawniej.

           Jeśli ktoś nadal wierzy w magiczną (bo inaczej nazwać jej nie mogę) moc papieru, umowy międzynarodowej, traktatu czy sojuszu, przykro mi, powiem wprost – jeśli ktoś nadal w to wierzy – jest idiotą.

           O sojuszach, umowach i gwarancjach decyduje wiele – ekonomia, rynek, siła polityczna, wojsko. Ale papier nie decyduje nigdy. To świstek. Jeśli wierzy kto w świstki, powtórzę, jest idiotą.

           Dlatego też tony dokumentów unijnych produkowanych z każdą sekundą, każdego dnia, każdego roku… wszystkie te prawa i normy, traktaty i konstytucje… nie przerażają mnie. Cóż z tego, że ktoś podpisał, na przykład, tzw. Traktat Lizboński? Jeśli kraj jego będzie dość silny to i tak będzie mógł zapisy traktatu olać. I co? Zagrozi mu ktoś?

           Tak kochani – właśnie bardzo skrótowo nakreśliłem Wam moje postrzeganie polityki. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni.

           Ale nie o tym miałem, przepraszam za przydługą dygresję, taki wieczór.

           Czasy o których marzę, tak – te „ciekawe czasy”. No więc ciekawe czasy to dla mnie te w których zrywa się, będzie poetycko, wiatr historii. Czy czuję teraz ten wiatr historii, dziś? Za oknem cały dzień liżąca wilgocią i zimnem szarość, przez deszcz wszystko wygląda jak ze szkła. Lśniące i piękne.

           Nie, dziś wiatr historii milczy. W telewizji od rana wmawiają mi, że to będzie dzień o którym będę opowiadał wnukom, ale nie – nie będę, nie ma o czym. Kolejny koncert, kolejny papier. Nie ma o czym.

           Jak to, powie ktoś, to co ty byś chciał? Żeby tu wojna wybuchła? Przeżyć jakąś rzeź, hekatombę?

           Nie, to też nie jest wiatr historii, zdecydowanie. Wojna jest przedłużeniem polityki, to prawda, ale sam akt zbrojny – walka, śmierć – to już zupełnie inna domena. Jeśli ktoś teraz uznał – ha, tchórzem jest autor! Nie chce wojny przeżyć, bo się boi! Phi – niech tak sobie myśli. Dużo się na temat wojen naczytałem i wiem, że to kto na wojnie przeżyje, a kto nie, w bardzo znikomym stopniu zależy od umiejętności walki, odwagi, przede wszystkim zaś zależy to od szczęścia. Wojnę ktoś przeżyje, albo nie. Po prostu.

           Wiatr historii to coś nieokreślonego, coś co zachodzi w gabinetach, w czasie rozmów, w trakcie długich wieczorów, gdy człowiek posiadający władzę spędza noc bezsennie, pocąc się, paląc papierosa za papierosem i czekając na konsekwencje swoich działań, kolejny ruch przeciwnika… To jest fascynujące. To jest historia.

           Wiatr historii wieje też w czasie zrywów – na Krakowskim Przedmieściu, 10 kwietnia 2010 roku wiał wiatr historii. Wszyscy przychodzili ze zniczami i flagami, bo stała się jakaś tragedia, jakaś śmierć, która nie wiadomo co oznacza, ale coś się dzieje, nie wiemy co będzie dalej, ale wiemy to jedno, że teraz, wśród tych kwiatów, modlitwy i żaru zniczy – że teraz dzieje się coś ważnego. Tak jak u tego faceta opisanego wcześniej, w gabinecie, późno w nocy.

           Czy młodzi ludzie wychodzący z koszar w Noc Listopadową mieli świadomość, że oto wieje wiatr historii?

           Och, przepraszam, tekst już robi się liryczny przez tego Chopina. A miało być zabawnie.

          No więc czasem wiatr historii wieje też, gdy powstają dzieła – poematy, wiersze, powieści, utwory muzyczne, filmy… wtedy też wieje wiatr historii, bo ostatecznie – kultura głupcze! Czy Adam Mickiewicz pisząc, iż wolność Polsce da jedynie wielka wojna, która wybuchnie pomiędzy tyranami miał świadomość, że przewidział wiatr historii? Że oto faktycznie, na początku XX wieku, wojna wielkich pozwoliła odrodzić się naszej Ojczyźnie, tak jak on to przewidział? To dobre pytanie? A Dostojewski? Czy pisząc „Biesy” miał świadomość, że właśnie opisuje XX wiek, nim ten w ogóle nastąpił? A Janusz Szpotański, opisując wzór specyficznie polskiego kurestwa – czy miał świadomość, że w „Towarzyszu Szmaciaku” opisał tego kurestwa wzór historyczny i powtarzający się przez wieki?

           Wreszcie – czy Tomasz Bagiński tworząc ten tandeciarski film na inaugurację naszej Prezydencji w UE miał świadomość, że być może przewidział przyszłość?

           Bo oto na co symbolika filmu wskazuje: siedząca na ławce, podstarzała Europa jest zachodzona z flanki przez rosłego faceta, w czerwonej koszuli. Facet porywa ją do tańca i w czasie pląsów świat wokół nich rozpierdala się na kawałki. Tak, chciałem napisać subtelniej, ale ten świat nie rozpada się ani nie rozlatuje, tylko, no – rozpierdala się! W drebiezgi! Tak, że po chwili nawet gruntu pod nogami im brakuje. Pewnie, że składa się po chwili, ale zbiorowym wysiłkiem wszystkich – wielu tancerzy, w różnych barwach, z których każdy trzyma w rękach swoją Europę.

           Czyż nie jest to wizja prorocza? Czy może tak być, że to właśnie w trakcie naszej Prezydencji Unia Europejska wreszcie (wcale nie z naszej winy, ale przy nieudolności naszych rządzących – przeszkodzić też w tym nie zdołamy) się rozleci? Wszystko się rozpadnie, rozbije w proch i dopiero odbuduje, gdy europejczycy zrozumieją, że siła ich jednak w podziale niż w jedności? Bo każdy naród europejski, każdy kraj ma w sobie tą cząstkę Europy (tak jak w końcówce filmu). Nie da się odlać jednej, europejskiej formy, w którą potem wlejemy Greków, Polaków, Anglików, Niemców i inne narody, które staną się jednym – tym wymarzonym Europejczykiem. Czyli nie wiadomo czym właściwie.

           Wielu film krytykuje, naśmiewa się – a ja proponuję go potraktować poważnie, bo być może właśnie w czasie jego tworzenia zrywał się wiatr historii i to Bagiński, nie kto inny, przewidział ten moment? Że to dzieło słabe technicznie i że za 600 tys. złotych Platige Image zrobiło animację wyglądającą gorzej, niż „Katedra” robiona kiedyś przez samego Bagińskiego w domu na pentiumie? A co z tego? W kraju w którym tonę pieniędzy wylewa się każdego dnia do klopa na kinowe szmiry, nie powinno dziwić, że firma od animacji przyjmie każde zlecenie (szczególnie rządowe) by utrzymać się na rynku. A jak komu się spodoba w Europie to może następne zlecenie będzie już intratne, za tzw. prawdziwy szmal? Czemu nie?

           Na razie jednak mamy to dość tandeciarskie dzieło… symptomy było widać już przy „Animowanej Historii Polski”, gdy w kiczowatym zakończeniu musiał Bagiński pokazać jak szli Polacy z dwóch stron historycznego podziału do szulerskiego dilu jakim był Okrągły Stół. To dzieło to więc sequel i powiem, że w wymowie bardziej pocieszający od poprzedniej animacji. Być może to jest to dzieło właśnie. Dzieło wieszcza!   

           

Arkady S.
O mnie Arkady S.

Urodzony w 1987 roku, w kraju bez ryngrafów i szabel, za to pełnym szemranych autorytetów moralnych. Literat i publicysta. Publikował w Rebel Times, Nowej Fantastyce, Idź pod Prąd, Frondzie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura